Witczak: to jeszcze nie ta chwila
Witczak: to jeszcze nie ta chwila
Wzorowy komentarz walutowy powinien chyba być bezosobowy, a osobiste wynurzenia, zwłaszcza w tonie spoufalenia z czytelnikiem, nie są w dobrym guście. Ten jeden raz można sobie jednak pozwolić: oto piszącemu niniejsze słowa śniło się dziś, zapewne pod wpływem ogólnej atmosfery medialnej tudzież męczącego dnia, że w Syrii doszło do starcia dwóch mocarstw, a złoty na fali tego wydarzenia... umocnił się gwałtownie, w ciągu paru nocnych godzin. Ano tak: EUR/PLN i USD/PLN poszły około 10 groszy w dół.
Wizja cokolwiek ekstrawagancka, co stało się klarowne po pełnym przebudzeniu - niemniej z tyłu głowy zawsze w takich chwilach czai się dziwna niepewność, zatem piszący te słowa na wszelki wypadek szybko zerknął na wykresy. Oczywiście nic się nie stało, kursy są z grubsza takie, jakie były; zresztą USA wcale jeszcze nie zaatakowały Syrii. To jeszcze nie ta chwila. Zawsze jednak można się zastanowić, co by było, gdyby...
Otóż na razie złoty zyskiwał na odwrocie od dolara, widocznym na głównej parze. Zyskiwaliśmy tak do dolara (to w sumie oczywiste przełożenie), jak i do euro. Para USD/PLN w ciągu kilku dni przesunęła się z 3,4350 do poziomów typu 3,38. EUR/PLN pod koniec marca formował szczyt na 4,24 (z "hakiem"), teraz to 4,1775, a technicznie nie byłoby zaskoczeniem zejście gdzieś do 4,1630.
Teoretycznie jest więc dobrze. Wojna handlowa Chin z USA raczej nas bezpośrednio nie dotknie, dane makro wciąż są w miarę niezłe w Polsce, a luźna polityka RPP... cóż, jest i będzie taka, ale to zawsze można uznać za zdyskontowane.
Zauważmy jednak, że tak naprawdę nic się jeszcze wielkiego na świecie nie stało. Cła są zapowiedziane, ale nie egzekwowane. Statki płyną do Syrii, rakiety się ustawiają, ale ataku jeszcze nie było, w szczególności nie było konfrontacji z Rosją. Otóż wydaje się, że gdyby do tego doszło, to jednak złoty zacząłby tracić, a nie zyskiwać, jak w owym śnie przywołanym na początku dla zagajenia dyskusji. Sugestie, pogróżki, pomysły - to jedno. Fakty - to drugie. Waluty emerging markets niemal zawsze szybko tracą w momentach nagłego wzrostu napięcia.
Co więcej, nie potrzeba Syrii do tego, by ów proces aprecjacji przyhamować lub nawet cofnąć. Można spotkać się z tezą, że gospodarki Eurolandu i USA są już po szczytowych momentach cykli koniunkturalnych. Wojny handlowe tym bardziej powinny ograniczyć tempo rozwoju czy nastroje menedżerów, wyrażane np. przez PMI. Złoty zyskiwał przez kilkanaście dni, powinien coś z tego oddać w ramach korekty. Poza tym zyskiwał przez cały rok 2017 - i powinien coś oddać, by wpasować się w długoletnie trendy, które jednak powoli go osłabiają, szczególnie na USD/PLN. Wreszcie, politykę RPP można trochę zdyskontować, ale przecież nie tak, by całkowicie zapomnieć o niskich stopach i prowadzić PLN trwale w odwrotnym, aprecjacyjnym kierunku.
Można też porównać nas z innymi walutami rynków wschodzących. Para EUR/HUF też szła trochę w dół momentami, ale wsparcie w pobliżu 311 pkt mocno się broni. Para EUR/CZK trochę przypomina kształtem naszego euro-złotego, niemniej widać znaki przyhamowania po otarciu się parę dni temu o 25,25 pkt. USD/CZK jest raczej w konsolidacji (wykres odbił od jej dolnego ograniczenia), podobnie podsumować można USD/HUF.
Dziś nad ranem pojawiły się wiadomości o marcowym eksporcie i imporcie w Chinach. Eksport spadł o 2,7 proc. r/r, oczekiwano +10 proc. r/r, odczyt zatem silnie rozczarował. Zarazem import miał wzrosnąć również o 10 proc., a zwiększył się aż o 14,4 proc. r/r. Taki kierunek wpisuje się pewnie w to, co chciałby widzieć np. Trump.
O 8:00 poznamy inflację CPI i HICP dla Niemiec, o 9:00 dla Hiszpanii. O 10:00 ukaże się odczyt inflacyjny CPI dla Polski (za marzec). O 13:30 publicznie wystąpi E. Rosengren z Fed, o 14:00 mamy bilans płatniczy naszego kraju. O 15:00 wysłuchamy J. Bullarda, o 16:00 ukaże się raport Uniwersytetu Michigan - dość ważny wskaźnik z USA.
Eurodolar jest teraz na 1,2330. Konsolidacja trwa w najlepsze (już od trzech miesięcy...), można przy tym połączyć szczyty z lutego i marca, by dostać linię spadkową. W jakiejś mierze wpisywałaby się ona w generalny, wieloletni trend umacniania dolara kosztem euro, mimo wszelkich korekt i wahań. Oczywiście w ostatnich dniach to dolar oberwał, wykres poszedł w górę, acz wczoraj mieliśmy powrót na południe, przez chwilę nawet do 1,23.
GBP/USD jest wysoko, na 1,4230, w pobliżu oporu i zarazem maksimów z marca. Można przypomnieć, że w tym tygodniu (w środę) mieliśmy nader słaby odczyt o produkcji przemysłowej w GB - oczekiwano +2,9 proc. rdr za luty, było +2,2 proc. rdr.
Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja kupna bądź sprzedaży papierów wartościowych.
Tomasz Witczak (FMCM)