Witczak: powyborczy poranek, waluty i polityka
Witczak: powyborczy poranek, waluty i polityka
Niektórzy sądzą, że premier Theresa May powinna teraz zrezygnować ze swego stanowiska. Jak wiadomo, przyspieszone wybory były jej własnym dziełem i pomysłem, liczyła bowiem na to, że jej partia (torysi) zdobędzie samodzielną większość i będzie mogła swobodnie realizować m.in. własną koncepcję Brexitu.
Tymczasem sondaże mówią, że... No właśnie. Sytuacja wciąż nie jest do końca jasna. Co jakiś czas przychodzą nowe oszacowania, przy czym niektóre mówią, że konserwatyści uzyskają 314 lub 318 miejc w parlamencie. Potrzebują zaś przynajmniej 322. Sytuacja jest więc graniczna. A może May jednak odniesie sukces?
GBP/USD schodził do 1,27, ale potem odbił w rejony bliższe 1,2785 - takie były minione godziny. Później znów się osunął. Sytuacja jest dynamiczna. Podobnie rzecz się ma z GBP/EUR - gdzie schodziliśmy do ok. 1,1340 (z poziomów rzędu 1,1545), po czym nastąpiła lekka korekta, a następnie dalsze wahania. Teraz mamy ok. 1,1380.
Na eurodolarze mamy tymczasem 1,12. Ta para oczywiście ma własne problemy. Rynek uznał wczoraj, że wystąpienie Mario Draghiego było raczej gołębie - i najwidoczniej nie ma powodu, by jakoś szczególnie umacniać euro. Ba, doszło do osłabienia wspólnej waluty, choć nie przekreśla to jeszcze w żadnym razie długoterminowej tendencji, zapoczątkowanej u progu bieżącego roku.
Dziś o 8:00 poznamy bilans handlu zagranicznego Niemiec, a o 8:45 dynamikę produkcji przemysłowej Francji. O 10:30 pojawi się odczyt na temat produkcji przemysłowej w Wielkiej Brytanii, równolegle poznamy też jej bilans handlowy. Godzina 14:30 to dane z rynku pracy Kanady, tj. zatrudnienie i bezrobocie. O 16:00 poznamy kwietniową zmianę zapasów hurtowników w USA.
Najwięcej dzieje się teraz nie na euro i dolarze, gdzie sytuacja jest w miarę stabilna, ale na funcie. Przypomnijmy: wczorajsze maksimum z dnia to ok. 4,8545. Ale minimum wypadło poniżej 4,7520. To około dziesięciogroszowy ruch, sprawa dość poważna. Teraz jesteśmy ok. 3 grosze ponad tym minimum, funt trochę odzyskał, a sytuacja ciągle jest, jak pisaliśmy, dynamiczna.
Euro-złoty rezyduje na 4,20. Bywały wczoraj wyższe poziomy, tak więc nie jest to jakaś tragedia. Niewykluczone nawet, że można mówić o potwierdzeniu się półrocznej linii spadkowej, tj. wzmacniającej PLN. Inną rzeczą jest to, że autentycznym postępem byłoby dopiero złamanie majowych dołków na 4,15, a do tego droga jest daleka. Na dolarze mamy natomiast 3,7480, tutaj złoty traci w bardziej wymowny sposób (choć i tak wczoraj maksima wypadły jeszcze wyżej).
Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja kupna bądź sprzedaży papierów wartościowych.
Tomasz Witczak