Witczak: korekta, ale czas dolara trwa
Witczak: korekta, ale czas dolara trwa
Jutro - z powodu Święta Reformacji - nie będzie handlu w Niemczech, ale dziś poznamy dwa ważne odczyty z tego kraju. Po pierwsze, o ósmej rano pojawi się publikacja na temat sprzedaży detalicznej za wrzesień, prognozy to +0,7 proc. m/m oraz +3 proc. r/r. Po drugie, o 14:00 poznamy inflację CPI i HICP.
Co jeszcze w kalendarium na dziś? O 9:00 mamy PKB Hiszpanii i szwajcarski indeks KOF. O 11:00 pojawią się wskaźniki koniunktury gospodarczej dla Strefy Euro, o 13:30 mamy dochody i wydatki Amerykanów, o 15:30 indeks Dallas Fed (przemysłowy).
Jutro czekają na nas dane o produkcji przemysłowej w Japonii tudzież o PKB Francji i Eurolandu, a do tego m.in. Chicago PMI. W środę i czwartek prym wiodą indeksy PMI (przemysłowe, końcowe), zaś w piątek poznamy październikowe dane z rynku pracy USA, tzw. payrollsy.
Jak wiadomo, payrollsy wrześniowe generalnie rozczarowały, choćby dlatego, że zanotowano spadek zatrudnienia. Ostatecznie jednak dolar sporo zyskał, tyle że dopiero w ostatnich dniach, a to z uwagi na zapowiedź łagodnego zacieśniania polityki monetarnej przez EBC oraz z powodu dobrego odczyty PKB USA (który podano w piątek). Payrollsy będą więc ważnym testem sytuacji. Na razie piłka jest po stronie dolara - mamy 1,1615, nadal sporo poniżej granicy obowiązującej przez sierpień, wrzesień i większą część października, tj. granicy w rejonie 1,1670. Ale warto mieć na uwadze, że np. w nocy notowano dziś 1,1595, z tej perspektywy mamy więc lekką korektę.
W ostatni czwartek złoty najpierw zyskał na posiedzeniu EBC do euro, kurs EUR/PLN schodził do 4,2320-30 - a potem stracił i mieliśmy nawet 4,2640 (sesja piątkowa). Po pierwsze, EBC może i był łagodny, ale jednak perspektywa nadal obejmuje zacieśnianie polityki. Po drugie, a to ważniejsze, zyskał dolar (do euro), co zmniejszyło apetyt na kapitał rynków takich jak Polska. Dziś rano widzimy 4,2465.
Na USD/PLN notujemy teraz 3,6610. Tu oczywiście złoty jest słaby, zresztą w piątek było nawet 3,6725. Ta para dość klarownie odbija eurodolara.
Co się tyczy polskich danych makro, to generalnie pozostają dobre. W ubiegłym tygodniu trochę zamieszania wprowadziła kontrowersja na temat polskiego deficytu budżetowego. Niektóre media dość pochopnie zaatakowały premiera Morawieckiego, który jednak - jak się wydaje - wybronił się (bronił go nawet dziennikarz będący sprawcą całego zamieszania, p. Godusławski).
Poszło o to, czy fakt, iż na koniec roku będziemy mieć deficyt budżetowy i deficyt sektora publicznego, zaprzecza wcześniejszym deklaracjom rządu o nadwyżce. Otóż rzecz w tym, że nadwyżka w budżecie była do końca sierpnia, a może nawet po wrześniu, natomiast na koniec roku zapewne będzie deficyt, czego nikt nie ukrywa - niemniej dużo, dużo mniejszy od limitu ustawowego.
Z kolei sławetne 51 mld zł manka to brak w całym sektorze finansów publicznych, a nie w budżecie. Oczywiście ktoś mógłby zacząć sprawdzać, czy przypadkiem wcześniejsza narracja rządowa nie była - być może niejawnie - obliczona na sugerowanie odbiorcom, że "w tym roku budżet, sektor publiczny i w ogóle wszystko wyjdzie na wielki plus", ale to już inna kwestia. Z formalnego punktu widzenia jest tak, jak podaliśmy wyżej.
Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja kupna bądź sprzedaży papierów wartościowych.
Tomasz Witczak