Sawicki: po pierwsze nie szkodzić
Sawicki: po pierwsze nie szkodzić
Jerome Powell nie powiedział podczas swojego inauguracyjnego wystąpienia przed Kongresem nic, co mogłoby uderzyć w rosnące wśród inwestorów przekonanie, że jego kadencja będzie stać pod znakiem bardziej zdecydowanej normalizacji polityki monetarnej.
Scenariuszem bazowym dla rynku staje się nie oczekiwanie maksymalnie trzech a minimum trzech podwyżek w tym roku. Przy obecnym dyskoncie zakładającym prawdopodobieństwo podwyżki w marcu na poziomie 96 proc. i wzrostu kosztu pieniądza w rok o około 80 pb, kluczem do silniejszego dolara powinna być retoryka towarzysząca zacieśnianiu i percepcja docelowego poziomu dla stóp. Istotna jest również wiara w siłę gospodarki i jej odporność na korektę na Wall Street, która gwarantuje, że Fed nie zboczy z obranego kursu.
Choć w ostatnich dniach indeksy na globalnych rynkach akcji częściej pną się do góry niż spadają, to uważamy, że inicjatywa cały czas jest po stronie sprzedających. Innymi słowy: najpoważniejsze od stycznia 2016 roku załamanie na Wall Street na dłużej odciśnie piętno na notowaniach. Dotychczas rynki wschodzące nie odnotowały wszak jeszcze wyraźnego odpływu kapitału.
Reakcja rynku obligacji komercyjnych i stawek CDS też pozostała skromna. Dlatego też pierwsza fala turbulencji po wybuchu zmienności nie była w stanie wyrządzić poważnej szkody sile części najbardziej ryzykownych walut, w tym południowoafrykańskiemu randowi, rosyjskiemu rublowi, czyli generalnie przestrzeni emerging markets. W końcu EUR/PLN też nie zdołał dotychczas wyjść ponad 4,20. Wszystkie wymienione rynki będą jednak ponownie pod presją nieuniknionej naszym zdaniem rundy zwyżki rentowności obligacji skarbowych USA. A te w przypadku papierów dziesięcioletnich powróciły po wczorajszym wystąpieniu Powella przed Kongresem ponad 2,90 proc. i zmierzają w kierunku 3 proc. Osiągniecie tego pułapu powinno wywołać silniejszą reakcję i odbić się szerszym echem. Zresztą już teraz szacujemy krótkoterminowe fair value dla EUR/PLN powyżej 4,20.
W świetle przytoczonych tendencji postrzegamy krótkoterminowe perspektywy dolara konstruktywnie. Obok walut gospodarek rozwiniętych powinien on zyskiwać zwłaszcza względem walut ryzykownych: AUD, NZD, CAD. Tej grupie powinno też szkodzić oczekiwane przez nas schłodzenie na rynku surowców: oczekujemy przedłużenia spadków ropy naftowej pod wpływem rosnącej produkcji w USA, które jeszcze w tym roku staną się jej największym producentem na świecie.
Słabnąca koniunktura w Chinach i powrót rynkowych napięć źle wróżą również miedzi i całej grupie metali przemysłowych. EUR/USD osunął się do zakładanej przez nas strefy 1,22, ale nie sforsował tego kluczowego wsparcia. Dopóki tak się nie stanie, perspektywy kursu postrzegamy neutralnie. W kolejnym tygodniu, kiedy będą znane rozstrzygnięcia na włoskiej i niemieckiej scenie politycznej, inwestorzy znów mogą przychylniejszym okiem patrzeć na wspólną walutę.
Głównym problemem euro może być słabość inflacji, która mogłaby wskazywać, że zbyt szybko zdyskontowano ostateczny kres ultra- łagodnej polityki. Po wczorajszym rozczarowaniu danymi z Niemiec, reakcja na odczyt dla całego Eurolandu powinna być znaczna tylko w przypadku obniżenia się dynamiki wskaźnika bazowego (konsensus zakłada jej utrzymanie na pułapie 1,0 proc. r/r).
Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja kupna bądź sprzedaży papierów wartościowych.
Bartosz Sawicki (TMS Brokers)