Rogalski: Macron wsparł euro, Draghi próbował nieco to odkręcić
Rogalski: Macron wsparł euro, Draghi próbował nieco to odkręcić
Spadek globalnego ryzyka po wygranej Macrona w I turze nad Le Pen i powszechna wiara w to, że w drugim głosowaniu 7 maja wynik będzie taki sam, wywindowały w górę notowania euro w ostatnich dniach. Wzrost prawdopodobieństwa, co do podwyżki stóp procentowych przez Fed w czerwcu do ponad 70 proc. (model CME FEDWatch), nie przełożył się na zwyżki dolara.
Najgorzej wypadła korona czeska, za nią był węgierski forint - sumarycznie jednak straty nie były duże. Najlepiej wypadł złoty, którego wsparły lepsze opinie ze strony agencji ratingowych - Moody's podwyższył prognozy wzrostu PKB ,a S&P spodziewa się dalszego stopniowego umacniania się polskiej waluty.
Najmniej optymistyczne opinie wyraził Fitch, który przyznał, że mimo dobrej sytuacji w gospodarce, ryzyka dla stabilności fiskalnej pozostają wysokie. Kluczowy dla złotego był też fakt spadku globalnej awersji do ryzyka po informacjach z Francji (rynek bagatelizuje znaczenie II tury wierząc, że Macron pokona Le Pen z dużą przewagą głosów).
Uwagę przykuwała też słabość dolara, zwłaszcza w relacji EUR/USD, co rzutowało na notowania USD/PLN. Efekt? Wyraźne zwyżki koszyka BOSSA PLN w ramach widocznego od grudnia ub.r. kanału wzrostowego.
Spadek globalnego ryzyka po wygranej Macrona w I turze nad Le Pen i powszechna wiara w to, że w drugim głosowaniu 7 maja wynik będzie taki sam, wywindowały w górę notowania euro w ostatnich dniach. Skala ruchu pokazała, że na rynku były jednak spore obawy związane z tym, że Macron może nie awansować do drugiej tury, w tym wobec fatalistycznego scenariusza Le Pen - Melenchon.
Na razie sondaże niezmiennie pokazują 20 p.p. przewagę Macrona nad Le Pen. To może ewentualnie zmienić debata telewizyjna zaplanowana na 3 maja, lub nieoczekiwane wydarzenia (akt terrorystyczny).
Ewentualne zmniejszenie się różnicy w sondażach mogłoby zwiększyć nerwowość na rynku. Mocna pozycja Le Pen byłaby dla Frontu Narodowego trampoliną do zdobycia większej ilości głosów w czerwcowych wyborach do Zgromadzenia Narodowego. Wprawdzie sondaże nie są jeszcze przeprowadzane, ale ryzyko przełamania odwiecznego duopolu (socjaliści i gauliści) jest duże.
Europejski Bank Centralny utrzymał w czwartek bez zmian wszystkie parametry polityki monetarnej, tak jak oczekiwano. Podczas konferencji prasowej Mario Draghi na początku przyznał wprawdzie, że ożywienie gospodarcze postępuje i zaczyna wyglądać solidnie, a inflacja odbija, to później dodał, że należy być ostrożnym w ewentualnych działaniach ze strony Banku.
Tym samym na obecną chwilę nie widzi on potrzeby dyskusji nad planami wyjścia z ultra-luźnej polityki. Nadal widać pewne zagrożenia, choć ryzyka zaczynają się pomału bilansować. Tymczasem wstępne dane nt. inflacji konsumenckiej w strefie euro nieoczekiwanie pokazały jej wzrost o 1,9 proc. r/r w kwietniu wobec 1,5 proc. r/r w marcu (szacowano 1,8 proc.). Inflacja bazowa (bez zmian żywności i energii) skoczyła do 1,2 proc. z 0,8 proc. (oczekiwano 1,0 proc.). Tym samym ECB może być coraz trudniej utrzymać przekonywujący dla rynków ,,gołębi" przekaz.
W przyszłym tygodniu uwagę zwrócą dane nt. indeksów PMI (wtorek i czwartek), oraz wstępne szacunki dla dynamiki PKB za I kwartał (środa).
Koszyk euro (BOSSA EUR) złamał długoterminową linię trendu spadkowego rysowaną od wakacji w 2015 r., po tym jak wcześniej nastąpiło mocne odbicie od testowanego wcześniej dwukrotnie wsparcia w okolicach 109,5 pkt. To może sygnalizować zmianę układu sił.
Wzrost prawdopodobieństwa, co do podwyżki stóp procentowych przez FED w czerwcu do ponad 70 proc. (model CME FEDWatch), nie przełożył się na zwyżki dolara. Amerykańska waluta zyskała tylko w relacji z jenem, oraz surowcowymi (NZD, CAD, MXN, AUD, ZAR, RUB).
W środę wieczorem Biały Dom przedstawił założenia reformy podatkowej - nie prezentował jej jednak osobiście Donald Trump, a Sekretarz Skarbu Steven Mnuchin i szef doradców ekonomicznych Gary Cohn. System podatkowy ma być uproszczony, a stawki obniżone, tak jak to wcześniej zapowiadano.
W propozycjach nie znalazł się jednak postulat wprowadzenia tzw. podatku granicznego. W zamian za to, Biały Dom proponuje jednorazowy 10 proc. podatek od zysków firm osiąganych poza granicami USA (w teorii skala repatriacji może wynieść nawet 2,6 bln USD, jeżeli wszyscy zdecydowaliby się na taki ruch).
Ubytki w budżecie szacowane na 2,2 bln w ciągu 10 lat, maja być zrekompensowane potencjalnie wyższymi wpływami z tytułu szybszego wzrostu gospodarki. Administracja Trumpa nie jest jednak w tym względzie aż tak optymistyczna, jak wcześniej i celuje w średnioroczne tempo wzrostu na poziomie 3 proc. Spiker Izby Reprezentantów poinformował też, że cały czas prowadzone są negocjacje dotyczące zebrania stosownego kworum do uchwalenia zmian w ustawie Obamacare - stosownych szczegółów jednak wciąż nie ma.
We wtorek Donald Trump zaskoczył wszystkich decydując się na wprowadzenie 20 proc. cła na drewno sprowadzane z Kanady. Zapowiedział podobny ruch w przypadku mleka. Jego zdaniem kanadyjski rząd stosuje nieuczciwe praktyki subsydiując te produkty.
Sekretarz ds. handlu, Wilbur Ross przyznał, że administracja rozważa objęcie ,,podatkową ochroną" także innych zagrożonych gałęzi przemysłu USA. W środę wieczorem pojawiły się plotki, że USA zamierzają wyjść z porozumienia o wolnym handlu pomiędzy Kanadą i Meksykiem (NAFTA), ale zostały one zdementowane przez Biały Dom, który wyraził wolę przeprowadzenia znaczących renegocjacji tej umowy.
W czwartek wieczorem Donald Trump dał do zrozumienia, że sytuacja na Półwyspie Koreańskim może zwiastować poważny kryzys, ale wyraził nadzieję, że chińska dyplomacja zdoła temu zapobiec. Dał jednak do zrozumienia, że nie odrzuca możliwości rozwiązania militarnego. Widzi jednak potrzebę uregulowania przez Koreę Południową płatności za systemy antyrakietowe, a także konieczność renegocjacji umowy z USA, które tracą na wymianie handlowej z tym krajem.
Z danych makro kluczowym odczytem były szacunki nt. wzrostu PKB w I kwartale, jakie poznaliśmy w piątek. Odczyt rozczarował rynek - dynamika wyniosła zaledwie 0,7 proc. wobec szacowanych 1,2 proc. Niemniej podawany razem wskaźnik PCE Core, który najlepiej zdaniem FED odzwierciedla presję inflacyjną w gospodarce, wzrósł do 2,0 proc. (tak jak oczekiwano).
Na wykresie koszyka US Dollar Index (FUSD) doszło na początku tygodnia do złamania istotnej linii trendu rysowanej od maja ub.r. Z kolei na koszyku BOSSA USD notowania przez większą część tygodnia krążyły wokół tego poziomu. Pozycja dolara słabnie, gdyż rynki bardziej niż tematem kolejnych podwyżek stóp procentowych przez FED, zdają się zajmować tym, że działania Trumpa mogą w długim okresie doprowadzić do wzrostu deficytu budżetowego (niskie podatki, ale niewystarczający wzrost gospodarczy), ale i też handlowego (zmiana globalnych reguł dotyczących wolnego handlu).
Posiedzenie Banku Japonii, jakie zakończyło się w czwartek, nie przyniosło zmian w polityce monetarnej. BOJ zdecydował się nieznacznie podnieść projekcję wzrostu PKB na ten rok, ale jednocześnie obniżyć dla inflacji CPI - mamy, zatem kosmetyczne zmiany wynikające bardziej ze statystyki.
Kluczowe jest to, że BOJ nie widzi dużych szans na przyspieszenie inflacji, gdyż długoterminowe oczekiwania zaczynają słabnąć. Dane, które napłynęły w piątek zdają się to potwierdzać. Mimo najniższej od 1994 r. stopy bezrobocia w marcu, mamy większy od oczekiwanego spadek dynamiki wydatków gospodarstw domowych, a inflacja nie jest w stanie pobić oczekiwań. Jednocześnie zaskakuje spadek dynamiki produkcji przemysłowej, przy jednoczesnym większym odbiciu sprzedaży detalicznej.
Dane potwierdzają, że w gospodarce wciąż brakuje przełomu, a polityka BOJ i rządu jest w tym względzie mało skuteczna. Tak czy inaczej BOJ nie widzi konieczności podejmowania poważnej dyskusji o ewentualnych zmianach w polityce monetarnej w najbliższym czasie.
Główny wpływ na notowania jena mają, zatem kwestie związane z poziomem globalnego ryzyka. Te po wynikach z I tury wyborów prezydenckich we Francji, wyraźnie spadło, co pociągnęło za sobą w dół notowania jena w ostatnich dniach. Teoretycznie ryzykiem jest to, jaki będzie ostateczny wynik Macrona po II turze i jak będą kształtować się sondaże przed czerwcowymi wyborami do Zgromadzenia Narodowego. Pytanie też o wycenę ryzyka związanego z ewentualnymi wydarzeniami wokół Korei Północnej. Tu rynek zdaje się być podzielony - większość wskazuje na to, że USA będą chciały, aby to Chiny rozwiązały ten problem.
Ujemne stopy procentowe mogą jeszcze spaść, a skala interwencji banku centralnego na rynku franka zwiększona, jeżeli zajdzie taka potrzeba - przyznał w piątek szef SNB - choć natychmiast dodał, że Bank będzie brał pod uwagę wyliczenia potencjalnych korzyści, ale i też kosztów takich decyzji. Thomas Jordan powtórzył, że frank pozostaje znacząco przewartościowany. Zwrócił uwagę na poprawę globalnego sentymentu, ale zaznaczył, że nadal utrzymuje się znacząca niepewność odnośnie ryzyka politycznego.
Niemniej słowa Jordana zbiegły się z przegraną udziałowców SNB, którzy chcieli uzyskać większą dywidendę ze strony banku - to sprawia, że nie muszą być one traktowane jako ,,gołębi manifest" szefa SNB, a raczej dobra ,,wymówka".
Kluczowym tematem dla franka był spadek globalnego ryzyka po informacjach z Francji, choć nie był on tak, jak japoński jen wykorzystywany w tego typu transakcjach zabezpieczających, stąd też jego przecena nie była aż tak duża.
Według części sondaży poparcie dla Partii Konserwatywnej przed zaplanowanymi na 8 czerwca, przedterminowymi wyborami do Izby Gmin, sięga już 50 proc. Tym samym premier Theresa May zaczyna być porównywana z Margaret Thatcher. Niemniej na tym podobieństwa się kończą - o ile Thatcher otworzyła bardziej Wielką Brytanię na Europę, o tyle May może te drzwi nieco przymknąć.
Scenariusz ograniczenia migracji, oraz wyjścia ze wspólnego rynku w ramach procesu Brexitu jest nadal, jak najbardziej realny. Tym jednak rynki zdają się nie przejmować.
Dynamika PKB w I kwartale wyniosła 0,3 proc. k/k i 2,1 proc. r/r (to nieco poniżej oczekiwań na poziomie 0,4 proc. k/k i 2,2 proc.). To już kolejna sytuacja, kiedy dane nie są w stanie sprostać szacunkom (wcześniej było tak w przypadku marcowej sprzedaży detalicznej, oraz inflacji CPI). W przyszłym tygodniu kluczowe będą kwietniowe odczyty PMI (we wtorek i czwartek).
Na tygodniowym układzie koszyka handlowego funta sporządzanego przez Bank Anglii widać, że nadal istotny pozostaje opór w rejonie 79,3 pkt. Niemniej, gdyby został złamany, to otworzyłoby to drogę do dalszego umocnienia się funta w stronę 80,0-80,5 pkt. Odwrotny scenariusz zakładałby obronę wsparcia przy 77,7 pkt., a potem linii wzrostowej trendu w rejonie 76,7-76,8 pkt.
Rubel: Bank centralny Rosji obniżył w piątek główną stopę procentową o 50 p.b. do 9,25 proc. Ekonomiści oczekiwali ruchu o 25 p.b. W komunikacie zapowiedziano możliwość dalszego poluzowania polityki w kolejnych miesiącach. Mimo tego w piątek rubel już nie tracił. Bilans tygodnia wypadł jednak negatywnie. Poza wspomnianymi już spekulacjami wokół działań banku centralnego, wpływ miała też gorsza koniunktura na rynku surowców.
Na dolarze australijskim cieniem położyły się też dane o inflacji CPI za I kwartał, które nie sprostały oczekiwaniom - wzrost wyniósł 0,5 proc. k/k i 2,1 proc. r/r. To w połączeniu z wcześniejszymi sygnałami z RBA sugeruje, że bank centralny nie będzie się zbytnio spieszyć z dyskusją o ewentualnej podwyżce stóp procentowych.
W przypadku dolara kanadyjskiego kluczowe natomiast okazały się wtorkowe informacje o nałożeniu zaporowego cła przez USA na importowane z Kanady drewno, oraz zapowiedzi rozszerzenia tych obostrzeń na inne obszary (mleko). Dzień później poznaliśmy też słabsze dane nt. sprzedaży detalicznej w lutym.
Nieoczekiwanie ,,gołębie" podejście banku centralnego na zakończonym w czwartek posiedzeniu, nie doprowadziło do wymazania zysków szwedzkiej korony w ostatnich dniach, które zostały osiągnięte dzięki spadkowi globalnego ryzyka, zwłaszcza w Europie. Niemniej dalsze zwyżki stoją pod znakiem zapytania.
Riksbank zdecydował o zwiększeniu o 15 mld SEK w II kwartale 2017 r. skali zakupów aktywów, choć w tej kwestii decyzje były podzielone. Stopa procentowa pozostała na rekordowo niskim poziomie -0,50 proc. (jak oczekiwano), a z najnowszych prognoz banku centralnego wynika, że jej zmiany należy oczekiwać nie wcześniej, niż w 2018 r. Riksbank twierdzi, że proces dojścia inflacji do celu na poziomie 2,0 proc. może potrwać dłużej, niż sądzono. Z kolei publikowane w minionym tygodniu dane nie były jednoznaczne - z jednej strony mieliśmy spadek bezrobocia do 6,8 proc. w marcu, a z drugiej wyhamowanie dynamiki sprzedaży detalicznej w tym samym okresie do 1,9 proc.
Relatywnie dobrze, jak na zachowanie się cen ropy naftowej na globalnych rynkach, radziła sobie korona norweska. Przed nami jednak kluczowe wydarzenie, jakim będzie zaplanowane na 4 maja posiedzenie Norges Banku. Dotychczasowe sygnały wskazywały, że członkowie tego gremium zdają się preferować bardziej zachowawcze podejście.
W piątek turecki bank centralny podniósł prognozy wzrostu inflacji w tym roku do 8,5 proc., co jest pochodną marcowego odczytu wskaźnika CPI na poziomie 11 proc. Niemniej powtórzono, że nie będzie się to przekładać na bardziej agresywną politykę monetarną.
Na posiedzeniu w środę Bank Turcji nie zdecydował się na podwyżkę głównych stóp procentowych (bazowa repo pozostała na poziomie 8,00 proc.). Natomiast, podobnie jak wcześniej o 50 p.b. do 12,25 proc. wzrosła tzw. stopa ,,późnego okna płynnościowego", która jest wykorzystywana jako główne narzędzie sterujące płynnością na rynku. Te decyzje zostały dobrze przyjęte przez rynek, a lira kontynuowała zapoczątkowane wcześniej zwyżki.
Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja kupna bądź sprzedaży papierów wartościowych.
Marek Rogalski