Rogalski: administracja USA rozczarowuje rynki
Rogalski: administracja USA rozczarowuje rynki
W ubiegłym tygodniu byliśmy sceptyczni wobec oczekiwań rynków związanych z planami Donalda Trumpa dotyczącymi podatków i deregulacji gospodarki, które na powrót wypłynęły przy okazji zapowiedzi ze strony prezydenta, że już w „nieodległej przyszłości” przedstawione zostaną kompleksowe rozwiązania. Ostatnie dni zdają się potwierdzać nasze obawy.
O ile pojawiły się spekulacje, że 13-14 marca administracja przedstawi nowy plan budżetowy, to Sekretarz Skarbu Steve Mnuchin rozwiał nadzieje rynku, który liczył na prezentację konkretów. Jego zdaniem Kongres nie zajmie się przyjęciem ustaw wcześniej, niż w sierpniu b.r.
Kluczowe było jednak to, że Mnuchin zaakcentował znaczenie tzw. raportu nt. manipulacji walutowych, który zwyczajowo ukazuje się w kwietniu. Wprawdzie później dodał, że zainteresowanie amerykańskimi aktywami to wyraz zaufania do polityki Trumpa, ale rynki finansowe zaczęły się zastanawiać nad tym, jakie „niespodzianki” może przygotować administracja USA w kontekście zaplanowanego na 17-18 marca spotkania ministrów finansów i szefów banków centralnych państw grupy G-20. Zwłaszcza, że może zdawać sobie sprawę z tego, że propozycje dotyczące podatków (zwłaszcza tzw. podatku granicznego) mogą prowadzić do nadmiernego umocnienia się dolara.
Kluczowym tematem były też oczekiwania związane z działaniami FED. Po tym jak w poniedziałek wieczorem Patrick Harker z Filadelfii dał do zrozumienia, że marcowy ruch powinien zostać rozważony, emocje na rynku wzrosły. Zostały jednak zgaszone po publikacji zapisków z posiedzenia FED, jakie miało miejsce 1 lutego.
Członkowie tego gremium byli zgodni, co do tego, że stopy procentowe należy podnieść, jednak nie chcieli precyzować, że stanie się to relatywnie szybko. Część z nich nie widzi nadmiernego ryzyka związanego z przyspieszeniem inflacji i twierdzi, że będzie mieć wystarczający czas na ewentualną reakcję, gdyby warunki zaczęły się zmieniać. Zdaniem tzw. primary dealers szanse na podwyżkę stóp w marcu to zaledwie 1/5, ale już w maju i później przekraczają 2/3. Z kolei model CME FEDWatch daje takie szanse dopiero na czerwiec (74,5 proc.).
W przyszłym tygodniu mamy kilka kluczowych publikacji, chociaż comiesięczne wyliczenia Departamentu Pracy poznamy dopiero 10 marca. I tak w poniedziałek uwagę skupią dane dotyczące dynamiki zamówień na dobra trwałego użytku w styczniu, we wtorek rewizja danych nt. PKB za IV kwartał, indeksy Chicago PMI, oraz zaufania konsumentów Conference Board za luty, w środę dynamika wydatków i dochodów w styczniu, oraz ISM dla przemysłu za luty, a w piątek ISM dla usług. Jednocześnie planowanych jest sporo wystąpień przedstawicieli FED, w tym Janet Yellen w piątek wieczorem na konferencji w Chicago.
Układ techniczny koszyka BOSSA USD nie wskazuje bynajmniej na siłę dolara. Na ujęciu tygodniowym utworzyła się kolejna z rzędu spadkowa świeca doji, co zwiększa prawdopodobieństwo testowania okolic wsparcia przy 82,50 pkt. w perspektywie najbliższych tygodni.
Bilans tygodnia wskazuje niewielkie zmiany, ale to nie oznacza, że na rynku było nudno. Warto zerknąć na koszy BOSSA EUR, który co prawda jest tylko wypadkową zmian euro względem czterech walut, ale dobrze sprawdza się jako techniczny indykator trendów na wspólnej walucie. I tak na tygodniowym układzie uwagę zwraca widoczna świeca doji potwierdzająca znaczenie rejonu wsparcia z pierwszej połowy grudnia ub.r. przy 109,40-109,50 pkt. To może dawać pretekst do korekty w górę w perspektywie najbliższych tygodni. Pierwszy mocny opor można zlokalizować przy 111,39 pkt.
Pretekstem do odbicia się euro mogą stać się relatywnie dobre dane makro - opublikowane we wtorek wstępne odczyty indeksów PMI za luty wskazały na dalsze przyspieszenie w górę - wskaźnik dla przemysłu wzrósł do 55,5 pkt., a dla usług do 55,6 pkt. (szacowano odpowiednio 55 pkt. i 53,7 pkt.).
Jednocześnie lepiej od prognoz wypadł niemiecki Ifo, obrazujący nastroje w tamtejszym biznesie, który wyniósł w lutym 111 pkt. wobec 109,9 pkt. w styczniu.
To wszystko sprawia, że inwestorzy, coraz częściej zastanawiają się ile rzeczywiście jest prawdy w tym, co niestrudzenie powtarzają członkowie Europejskiego Banku Centralnego, że nie ma podstaw do podjęcia dyskusji nt. ewentualnego planu wyjścia z ultra-luźnej polityki. Zwłaszcza, że ECB staje się zakładnikiem własnej retoryki - na fali rosnącego ryzyka politycznego związanego ze zbliżającymi się wyborami we Francji rekordowo niskie poziomy osiągnęły rentowności 2-letnich niemieckich obligacji (-0,94 proc.).
W przyszłym tygodniu uwagę rynku przykują dane dotyczące wskaźników gospodarczych sporządzanych przez Komisję Europejską (poniedziałek), a także wstępne szacunki dotyczące inflacji za luty (dla Francji i Włoch już we wtorek, dla Niemiec w środę, a dla całej strefy euro w czwartek). Dane inflacyjne mogą stać się dobrym pretekstem do wspomnianej już dyskusji nt. działań ECB. W międzyczasie poznamy też ostateczne odczyty indeksów PMI- w środę dla przemysłu, a w piątek dla usług.
W przypadku strefy euro inwestorzy coraz częściej patrzą na informacje ze świata polityki w kontekście zbliżających się wyborów w Holandii i Francji. Siłą rzeczy ta druga jest kluczowa. I tak w ostatnich dniach mieliśmy informacje nt. rezygnacji z wyścigu prezydenckiego kandydata centrum Francois Bayrou (w sondażach 5-6 proc.), który wezwał swoich zwolenników do poparcia Emmanuela Macrona. Ten staje się coraz bardziej prawdopodobnym rywalem dla Marine Le Pen w drugiej turze (7 maja).
Najlepiej w regionie Europy Środkowo-Wschodniej radził sobie polski złoty, co jednak może być głównie efektem statystycznym - dokładnie tydzień temu nasza waluta zachowywała się słabo, mimo faktu publikacji dość dobrych danych makroekonomicznych odnośnie dynamiki produkcji przemysłowej, oraz sprzedaży detalicznej w styczniu.
Od początku tygodnia te straty były odrabiane, a pośrednio pomogły w tym mało „jastrzębie” zapiski z posiedzenia amerykańskiego FED z 1 lutego, jakie poznaliśmy w środę. Z kolei krajowe „minutki” nie były większym zaskoczeniem - „gołębie” tony w komentarzach Rady Polityki Pieniężnej pojawiały się już wcześniej.
I tak jak pisaliśmy w poprzednich raportach, ewentualnym pretekstem do zmiany nastawienia może być dopiero lipcowa projekcja inflacyjna NBP i ewentualny rozwój wypadków na rynkach globalnych.
A co dalej ze złotym? W najbliższy wtorek poznamy szacunki dotyczące inflacji CPI w lutym, która według prognoz mogła przyspieszyć do 2,0 proc. r/r (wyższe odczyty wprowadzą pewną konsternację w kontekście ostatnich komentarzy RPP), a także ostateczne dane nt. PKB za IV kwartał. Z kolei w środę rano poznamy istotne dane PMI dla przemysłu, które są liczone przez Markit (tu mediana wskazuje na niewielki spadek do 54,5 pkt. z 54,8 pkt.). Podsumowując, gdyby powyższe odczyty wypadły lepiej, to mogłoby to dodać paliwa złotemu, który może być pod presją gorszych nastrojów płynących z rynków globalnych.
Tym razem to węgierski forint wypadł najgorzej w regionie. Kontrowersje dotyczące organizacji letnich igrzysk olimpijskich w 2024 r. na razie nie maja większego znaczenia, chociaż w perspektywie wyborów parlamentarnych w 2018 r. mogą nieco zaszkodzić pozycji rządzącego Fideszu (gdyby temat przeprowadzenia referendum ws. igrzysk zamienił się w sądową batalię przysparzając popularności tzw. Ruchowi Momentum).
W przyszłym tygodniu uwagę przykują: posiedzenie Banku Węgier we wtorek (im mniej będzie „gołębich” elementów w komunikacie, tym lepiej dla forinta, choć czy to zobaczymy?), oraz dane nt. indeksu PMI za luty (środa), oraz dynamiki sprzedaży detalicznej w styczniu (piątek).
Kluczowe dla forinta, oraz innych walut w regionie mogą okazać się jednak globalne nastroje – zwracamy tu uwagę na ewentualne, słabsze zachowanie się rynków akcji, które mogą być mniej pewne korzyści z rozwiązań podatkowych, jakie mogą zostać zaproponowane przez administrację Trumpa. Znaczenie mogą mieć też kwestie związane z posunięciami FED, czy też wyborami w Europie (choć akurat mniejsze od wpływu tzw. efektu Trump-trade).
Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja kupna bądź sprzedaży papierów wartościowych.
Marek Rogalski