Powrót do normalności
Powrót do normalności
Za nami doba bez ciekawych wydarzeń, co pozwoliło rynkom podtrzymać pozytywny klimat, kontynuować wzrosty cen akcji i rentowności obligacji, a dla FX oznaczało to konsolidację na głównych parach i trochę więcej miłości dla walut ryzykownych. Faza odpoczynku po gorącej końcówce maja trwa w oczekiwaniu na świeże informacje lub zawiązanie jednoznacznego trendu.
Wczoraj dolar wstępnie oddawał pola, ale sytuacja odwróciła się po wejściu do gry Amerykanów. W rezultacie po 24 godzinach widzimy mniej więcej to samo: EUR/USD pod 1,17, USD/JPY pod 110 i GBP/USD nad 1,33. Wahania w ta i z powrotem odzwierciedlają spokojne porządkowanie po wydarzeniach z ostatnich dni.
Europejskie ryzyka polityczne zdają się schodzić na dalszy plan, a inwestorzy zamiast szybko przeskoczyć na dyskusję wokół niepewności w relacjach handlowych USA kontra reszta świata, znajdują ukojenie w lepszych danych makro i powiewie zieleni z rynków akcji. Osobiście nie sadzę, aby sielanka trwała długo a wrażliwość na szoki jest wciąż duża, choć w dyskusjach na rynku coraz częściej pojawia się pytanie, czy już zaczynamy okres wakacyjnego spadku zmienności. Z perspektywy tradingowej to niebezpieczne zjawisko, choć jedna z głównych zasad rynku mówi, że kiedy większość uczestników na coś się nastawia, zwykle zaraz zaczyna dziać się odwrotnie.
Na głównych parach inwestorzy czekają na cokolwiek. EUR/USD nie może wybić się ponad 1,1730 i pójść dalej. Wyciszenie kryzysu włoskiego daje podstawy do odreagowania, a jednak w handlu nie widać odrobiny przekonania, że warto ciągnąć wzrosty. Wygląda na to, że rynek stracił zaufanie do fundamentów i to patrząc ponad czynniki polityczne.
Jeśli wrócimy do bilansu ryzyk sprzed dwóch tygodni, stoimy przed bladym obrazem kondycji makro, która wiąże ręce EBC i opóźnia proces normalizacji polityki pieniężnej. Choć po fatalnej serii z pierwszego kwartału teraz powinno być łatwiej o pozytywne zaskoczenia, inwestorzy (i pewnie sam EBC) potrzebują dowodu wzmocnienia ożywienia, by dyskontować lepszy profil ryzyk dla EUR. Na to jednak potrzeba czasu i danych. Dzisiejsze odczyty PMI i sprzedaż detaliczna z Eurolandu mogą być pierwszym przebłyskiem poprawy.
Zdecydowanie więcej z wyciszenia europejskich ryzyk politycznych mogą wyciągnąć lokalne waluty ryzykowne. SEK i NOK zwykle mocniej reagują na skoki awersji do ryzyka, więc ocieplenie klimatu inwestycyjnego wzmacnia ich rajd ulgi. Dodatkowo wzrosty rynku akcji także dają sygnał, że jest miejsce dla dalszej aprecjacji ryzykownych walut. Dotyka to też aktywa rynków wschodzących, co widać po wyraźnym odbiciu złotego.
EUR/PLN od piątku spadł już 5 groszy i jeśli nastroje zewnętrzne się utrzymają impet ruchu może go zaprowadzić do 4,25. Gorzej mogą się mieć bezpieczne przystanie, jak JPY i CHF. Im mniej włoskiego tematu w mediach, tym lepszy klimat do wzrostów EUR/CHF z powrotem ponad 1,16, a zatem i wzmocnienia spadków CHF/PLN.
USD/JPY z kolei nie może przebić się przez 110 pomimo pozytywnego sygnału ze strony rajdu S&P500 i rynek najwidoczniej czeka na bardziej zdecydowany impuls z rynku długu USA. Rentowność 10-letnich obligacji jest obecnie na 2,93 proc. i być może kolejny atak na 3 proc. obudziłby popyt na FX.
Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja kupna bądź sprzedaży papierów wartościowych.
Konrad Białas