Niepewność, rozczarowanie i zwątpienie
Niepewność, rozczarowanie i zwątpienie
Trump na wczorajszej konferencji miał dużo do powiedzenia, ale nie powiedział nic nowego w kwestii stymulacji fiskalnej i gospodarczych priorytetów na pierwsze sto dni prezydentury. Rozczarowanie przyczyniło się do mocnej wyprzedaży dolara i spadku rentowności długu USA. To nie jedyna konsekwencja. Rynek coraz mocniej zaczyna bowiem tracić cierpliwość i powątpiewać w aprecjacyjny trend dolara.
Dolara nie kupowano po dobrych danych o wynagrodzeniach, które spokojnie mogłyby stać się argumentem wspierającym tezę, że Fed będzie musiał szybko zacieśniać i w konsekwencji przesłanką by kupować dolara.
By kupować dolara nie przekonał również wczoraj Trump. W rezultacie do AUD, NZD i JPY dolar stracił w kilkadziesiąt godzin ponad 1 proc. Eurodolar wzrósł 0,5 proc. Nawet słabiutki w tym roku funt pomimo chwilowego spadku GBP/USD w kierunku 1,20, zdołał silnie odbić za sprawą masowego pokrywania krótkich pozycji. Waluty ryzykowne wspiera spadająca presja na chińską walutę a pozycję lidera dolar australijski zawdzięcza też rozwojowi wypadków na rynkach metali przemysłowych – ma właśnie miejsce kolejna odsłona imponującego rajdu cen rudy żelaza.
Kluczowe pytanie dotyczy tego, czy inwestorzy tracą wiarę w Trumponomikę, czy też będą odnawiać długie pozycje w dolarze po korzystniejszych poziomach. Nawet jeśli okaże się, że prawdziwa jest druga odpowiedź, to w większości przypadków jest za wcześnie, by korektę uznać za skończoną. AUD/USD i NZD/USD mają sporo przestrzeni do zwyżek. Dopóki nie zaczną rosnąć rentowności długu USA, dopóty nie należy myśleć o odnawianiu długich pozycji na USD/JPY. Tym bardziej, że niepewność polityczna pozostaje na wysokich poziomach, a inwestorzy giełdowi pozostają tym niewzruszeni i indeksy z Wall Street są bliskie historycznych szczytów.
Ewentualny, zgodny z historycznymi szablonami, wzrost zmienności przyczyniłby się do wzrostu popytu na bezpieczne przystanie. Z tyłu głowy należy też mieć fakt, że w ostatnich pięciu latach w styczniu dane z amerykańskiej gospodarki wypadały gorzej od oczekiwań (oddaje to sezonowość wskaźników takich jak np. Economic Surprise Index).
Właściwie jedyną główną parą walutową, gdzie krótkoterminowy układ notowań nie przemawia jednoznacznie przeciwko dolarowi jest EUR/USD. Kurs z impetem podszedł pod górne ograniczenie trwającej konsolidacji, ale jeszcze go nie wybił. W rezultacie 1,0670 nadal pozostaje barierą stopującą głębsze odreagowanie.
W trakcie dzisiejszej sesji w centrum uwagi będzie protokół z grudniowego posiedzenia ECB. Powinien on potwierdzić interpretację, że na razie program skupu aktywów jest rozszerzany a nie ograniczany. Należy też zwrócić uwagę na potencjalne szczegóły dotyczące możliwości modyfikacji jego parametrów.
Na przeciwnym kursie znajduje się szwedzka polityka monetarna: oczekiwane jest silne odbicie inflacji, które utwierdza nas w przekonaniu, że QE Riksbanku w połowie roku odejdzie do lamusa. W gronie G-10 korona szwedzka była w 2016 silniejsza jedynie od funta. Utrzymanie bardzo solidnego tempa wzrostu gospodarczego, reflacja i w konsekwencji normalizacja polityki pieniężnej sprawią, że ewidentnie niedowartościowany SEK w tym roku powinien być jedną z silniejszych walut gospodarek rozwiniętych.
EUR/SEK wydaje się nadal oferować atrakcyjne poziomy do wejścia. Atmosfera niepewności w notowaniach dolara skłania właśnie do poszukiwania okazji na crossach. Tu, obok EUR/SEK widzimy przede wszystkim silny potencjał do umocnienia dolara australijskiego względem nowozelandzkiego. Wzrostowy scenariusz AUD/NZD obok przytaczanego już rajdu metali przemysłowych uzasadnia fakt, że siła NZD jest solą w oku RBNZ i nie przejdzie bez echa.
Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja kupna bądź sprzedaży papierów wartościowych.
Bartosz Sawicki