Niejednoznaczne kierunki wykresów na foreksie
Niejednoznaczne kierunki wykresów na foreksie
Kształt wykresu eurodolara postrzegać można rozmaicie. Od początku roku 2017 mamy trend wzrostowy, potwierdzony np. minimami z pierwszych dni marca czy kwietnia. Ostatnimi czasy nawet się on zaostrzył. A zatem w ramach tej fali euro zyskuje na wartości.
Od 3 maja 2016 przez długi czas mieliśmy trend spadkowy, a może raczej kilka trendów, bo dało się wyróżnić parę linii. Były one kolejno zwyciężane przez tendencję wzrostową i obecnie można od biedy mówić jedynie o linii po maksimach z 3 maja i 9 listopada. Co więcej, jest nawet cień szansy, że półprosta ta się obroniła w ramach korekty po francuskich wyborach.
Jeszcze inna perspektywa to ostatnie 2,5 roku – czas szerokiej konsolidacji w zakresie od 1,04 (a nawet niżej) do 1,16 – 1,17. Otóż jeśli wierzyć w ten obraz, to przemawiałby on obecnie na korzyść tendencji wzrostowej, opisanej w pierwszym akapicie. Mało tego, sugerowałoby to nam, że powinniśmy (może powoli, może z korektami, ale jednak) brnąć właśnie ku owym okolicom "jeden-szesnastki".
A teraz o fundamentach. Za umacnianiem się euro przemawiać może to, że scenariusz trzech podwyżek w USA na rok 2017 jest dość mocno wyceniony, a zarazem w EBC narastają głosy na rzecz przyjęcia mniej gołębiego kursu i podjęcia zacieśnienia (por. Wczorajsze uwagi Schaeuble'a czy Meerscha). Dziś o 13:00 wypowie się zresztą sam Mario Draghi – zobaczymy, czy w jakiś sposób się do tych koncepcji odniesie. Ostatnio bronił luźnej polityki, nawet jeżeli przyznawał równocześnie, iż sytuacja ekonomiczna nie jest zła itd. Zresztą, cichym argumentem przeciwko normalizacji było ryzyko wygranej pani Le Pen, które jednak zostało zniwelowane.
Za umacnianiem się dolara może z kolei przemawiać to, że mimo wszystko ów scenariusz trzech ruchów w USA (czyli jeszcze dwóch, po marcowym) nie jest wyceniony w stu procentach, a przynajmniej nie są jasne klarowne terminy. W ostatnim czasie wzrosła szansa na termin czerwcowy. Poza tym Draghi, jak wspomnieliśmy, niespecjalnie na razie lansuje koncept ograniczenia europejskiego QE. I wreszcie, w USA wiele odczytów makro jest takich, jak oczekuje Fed. Może nie wszystkie, ale np. bezrobocie stoi bardzo nisko.
Jasne, przedstawiliśmy tu klasyczną wyliczankę "on the one hand..." i "on the another...", ale też chodziło nam nie o wróżenie, a o przedstawienie realnych argumentów. Zresztą, na razie optujemy właśnie za owym trendem wzrostowym na głównej parze, Co prawda wczoraj eurodolar schodził i do 1,0860 (w przybliżeniu), ale dziś rano jest bliżej. Rynek koryguje korektę (jakież to rekursywne...). A dziś poznamy m.in. francuską produkcję przemysłową (o 8:45), analogiczny odczyt włoski (o 10:00), protokoły z posiedzeń Riskbanku (09:30) i Banku Węgier (14:00) tudzież amerykańskie ceny eskportu i importu (o 14:30) i tygodniową zmianę zapasów paliw w ocenie Energy Information Administration (o 16:30). W nocy wystąpi Haruhiko Kuroda z Banku Japonii (o 23:00). W tym samym czasie ukaże się protokół z obrad Royal Bank of New Zealand, podjęta zostanie tam również decyzja o stopach.
Polskie sprawy
Złoty generalnie umacnia się do euro i dolara od połowy grudnia, od owych potężnych szczytów. Na obu parach (euro-złoty, dolar-złoty) tendencja ta pokonała wcześniejsze linie wzrostowe, prowadzone gdzieś od głębin roku 2015 – np. na USD/PLN były to dołki z połowy maja 2015 i początku kwietnia 2016.
W tym sensie sytuacja nam sprzyja, ale – jak to często bywa – fazy umocnienia PLN są szybko korygowane. Tak było też w ostatnich dniach, po niedzielnych wynikach francuskich wyborów. Na USD/PLN poszybowaliśmy niemal do 3,90, na euro-złotym chwilami grubo powyżej 4,23. Obecnie sytuacja zdaje się odrobinę normalizować. W perspektywie kilku czy nawet kilkunastu dni powinniśmy pozostać w podobnych obszarach, może kilka groszy niżej i raczej bez dużo większego osłabienia PLN – natomiast potem, w długim terminie, zapewne ujawni się ów trend półroczny, na naszą korzyść.
Ale uwaga: będzie to zależeć od fundamentów i technikaliów globalnych, w głównej mierze od eurodolara. Co więcej, o ile pomiędzy EUR/USD a USD/PLN przejście jest dość proste, odwrotne, o tyle w przypadku euro-złotego rzecz nie jest tak klarowna. Wzrost eurodolara może np. oznaczać zarówno poprawę nastrojów i przez to polepszenie sytuacji PLN, jak i zwyczajnie wzrost wartości euro – w tym do złotego.
Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja kupna bądź sprzedaży papierów wartościowych.
Tomasz Witczak