Mocniejszy dolar i worek danych
Mocniejszy dolar i worek danych
Bieżący tydzień przynosi zauważalne umocnienie dolara. Dane ze strefy euro są mieszane, za to amerykańskie raporty wskazują, że USA jest u szczytu koniunktury. To sprawia, że Fed nie ma wyboru, musi podnosić stopy procentowe. Dziś kolejna seria raportów makroekonomicznych.
Wydarzeniem bieżącego tygodnia miały być wystąpienia nowego szefa Fed, ale jak dotąd nie powiedział on nic zaskakującego i jest raczej mało prawdopodobnym, aby dzisiejsze wystąpienie miało to zmienić. Jerome Powell jest optymistycznie nastawiony względem perspektyw gospodarczych, jednak rynki interesuje to, czy oznacza to szybsze zacieśnienie pieniężne w USA.
To, czego nie mówi Powell, sygnalizują dane. Wzrost optymizmu amerykańskich konsumentów do poziomów nienotowanych od 2000 roku po wcześniejszych raportach o wyższych wynagrodzeniach inflacji oznacza, że Fed może nie mieć wyboru. Co więcej, w tym roku w składzie głosującym jest więcej tzw. jastrzębi, preferujących szybsze podwyżki stóp procentowych. Efektem jest umocnienie dolara, wzrost rentowności obligacji, a także mieszane nastroje na giełdach. Dziś przed nami kolejna paczka danych, przy czym rynki skoncentrują się przede wszystkim na inflacji PCE (14:30) oraz indeksie ISM (16:00).
W Polsce poznaliśmy szczegółowy raport o PKB za czwarty kwartał. Przypomnijmy, że wzrost gospodarczy zaskoczył pozytywnie, wynosząc 5,1 proc. Jednak struktura raportu nie jest już tak dobra. Oczywiście cieszy wzrost nakładów inwestycyjnych, na poziomie +11,3 proc. był on najwyższy od pierwszego kwartału 2015. Mocna była też konsumpcja prywatna, choć nie aż tak jak można było się spodziewać. Okazuje się jednak, że skok wzrostu powyżej 5 proc. możliwy był dzięki kolejnemu silnemu wzrostowi zapasów i wysokiej dynamice konsumpcji publicznej. Ta ostatnia wzrosła o ponad 5 proc., najmocniej od dwóch lat, co może niestety sygnalizować luzowanie dyscypliny fiskalnej w administracji rządowej.
Dane o handlu zagranicznym wypadły przeciętnie, dynamika eksportu spowolniła do +6,8 proc., co w kontekście wyśmienitej koniunktury u naszych partnerów handlowych można uznać za delikatne rozczarowanie. Dane utwierdzają w przekonaniu, że trwałe przekroczenie poziomu 5 proc. przez wzrost jest mało prawdopodobne, a jeśli byłoby spowodowane pęczniejącą konsumpcją publiczną, byłoby na dłuższą metę niebezpieczne.
W Polsce opublikowany został indeks PMI dla przemysłu i mamy tu małe rozczarowanie – odnotował on spadek z 54,6 pkt. do 53,7 pkt., mocniej niż oczekiwał rynek. Co prawda w marcu widzieliśmy też spadki indeksów w strefie euro, ale ze znacznie wyższych poziomów. Faktem jest jednak, że indeks ten w przeszłości miał ograniczoną moc prognostyczną. Początek sesji w Europie upływa w mieszanych nastrojach, głównie ze względu na słabą wczorajszą sesję na Wall Street. Przekłada się to na osłabienie złotego, choć jest ono niewielkie. O 9:15 euro kosztuje 4,1816 złotego, dolar 3,4272 złotego, frank 3,6257 złotego, zaś funt 4,7159 złotego.
Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja kupna bądź sprzedaży papierów wartościowych.
Przemysław Kwiecień