Kim na osłodę rynkom
Kim na osłodę rynkom
W ostatnim czasie w amerykańskiej polityce dzieją się rzeczy trochę niezwykłe. Wczoraj prezydent Trump podpisywał cła na stal i aluminium, ale to inwestorzy już przetrawili i świętowali nieoczekiwaną zgodę na spotkanie z Kim-Jong Unem. Czy odwilż w stosunkach z Koreą Północną faktycznie pomoże rynkom?
Zaczęło się od olimpiady, na którą Korea Płn. wysłała swoich sportowców w porozumieniu z Seulem. Początkowo wydawało się to nic nie znaczącym gestem, jednak po zakończeniu sportowych zmagań doszło do wizyty delegacji z Południa u północnokoreańskiego dyktatora.
Jak donoszą koreańscy wysłannicy wyraził on gotowość do porzucenia programu nuklearnego, jeśli bezpieczeństwo reżimu zostanie zagwarantowane, a także wyraził chęć spotkania z prezydentem Donaldem Trumpem, a ten... na taką propozycję przystał. Nie wiadomo jeszcze gdzie, kiedy i na jakich warunkach ma do takiego spotkania dojść, ale sam fakt, że będzie się planować oznacza dla rynków ogromną zmianę.
Przede wszystkim racjonalnym byłoby oczekiwać, że w tym okresie nie będą przeprowadzane kolejne testy rakietowe. Ponadto zapewne trwać będą też rozmowy z Unem odnośnie warunków rezygnacji z programu nuklearnego. To wyeliminowanie jednego z ryzyk, które „wisiało” na rynkami. Oczywiście pozostaje pytanie skąd taka wolta ze strony Pjongjangu. Przecież jeszcze w zeszłym roku mówiło się, że Północ może mieć niemal gotową broń atomową.
Czyżby program jednak nie przyniósł spodziewanych rezultatów i północnokoreańskie dowództwo chce się z niego wycofać „z twarzą”? A może jest to blef obliczony na kupienie dodatkowego czasu? Tak jak nie widzieliśmy powodów do paniki przy okazji ubiegłorocznego potrząsania szabelką przez koreańskiego przywódcę, tak naszym zdaniem obecnie również jest zbyt wcześnie na euforię, a reakcja szerokiego rynku będzie z tego powodu raczej krótkotrwała. Być może zobaczymy nieco większą i dłuższą pozytywną reakcję na koreańskim rynku (instrument KOSP200).
Dziś z kolei raport, na który rynek zareaguje z pewnością – publikacja na temat kondycji amerykańskiego rynku pracy w lutym. Dane z USA w ostatnim czasie były bardzo mocne i należy spodziewać się kolejnego wzrostu zatrudnienia o ponad 200 tys. etatów. To jednak nie robi już na inwestorach wrażenia. Chcą wiedzieć, w jakim tempie rosną płace, gdyż przyspieszenie wzrostu mogłoby oznaczać presję na szybsze podwyżki stóp procentowych. W styczniu rynki przestraszyły się wzrostu płac o 2,9 proc. r/r (jakkolwiek śmiesznie może to wyglądać z polskiej perspektywy, w USA był to najszybszy wzrost od kryzysu), teraz konsensus zakłada wzrost o 2,8 proc. r/r.
Ale uwaga! W lutym 2017 płace wzrosły o 2,7 proc. po 2,4 proc. w styczniu, dlatego owe 2,8 proc. trudniej będzie osiągnąć. Poprzeczka wisi więc wysoko i jej ewentualne przeskoczenie (czyli szybszy wzrost płac) mogłoby spowodować nerwową reakcję rynków, szczególnie, że publikacja wyższej inflacji w Chinach (wzrost do 2,9 proc.) wpisuje się w scenariusz rosnącej presji cenowej na świecie.
Wczorajsze posiedzenie EBC nie było przełomowe. Zgodnie z oczekiwaniami z komunikatu usunięto tzw. easing bias, czyli zobowiązanie do gotowości zwiększenia programu skupu obligacji w razie potrzeby. Wywołało o chwilowe umocnienie euro, ale tak jak oczekiwaliśmy prezes Draghi był mocno gołębi podczas konferencji i ostatecznie wpływ na euro był negatywny. Dziś poza raportem z rynku pracy w USA czeka nas podobny raport z Kanady (obydwa o 14:30) oraz dane o produkcji i handlu zagranicznym w Wielkiej Brytanii (10:30). O 9:05 euro kosztuje 4,2020 złotego, dolar 3,4119 złotego, frank 3,5844 złotego, zaś funt 4,7182 złotego.
Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja kupna bądź sprzedaży papierów wartościowych.
Przemysław Kwiecień