Inflacja ostatnim bastionem dla dolarowych byków
Inflacja ostatnim bastionem dla dolarowych byków
Notowania dolara w ostatnich dniach nie zmieniały się znacząco, chociaż dane makroekonomiczne w żadnym stopniu nie zwiększyły oczekiwań na zacieśnienie polityki monetarnej przez Fed, a spekulacje wokół faktycznego stanu zdrowia Hillary Clinton sprawiły, że jej przewaga nad Donaldem Trumpem zmalała do 1,5 punktu procentowego (według średniej z głównych sondaży).
Teoretycznie to wszystko powinno przemawiać przeciw dolarowi, zwłaszcza, że po wczorajszych rozczarowujących danych na temat sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej, prawdopodobieństwo podwyżki stóp w grudniu spadło do 47,4 proc. (wg. modelu CME FEDWatch).
Tak się jednak nie dzieje – o możliwych powodach pisaliśmy już wcześniej – rynek cały czas ma nadzieję, że wymowa przekazu ze strony FED w środę da powody do „podbicia stawki”, co do grudniowej podwyżki stóp, a powrót do politycznej aktywności Hillary Clinton może odwrócić gorszą ostatnimi czasy tendencję w sondażach. Pytanie jednak, czy rynek rzeczywiście dotrwa do środy.
W piątek o godz. 14:30 mamy publikację danych nt. inflacji CPI w sierpniu, która może przeważyć szalę na spadki. Oczywiście, jeżeli dane nie będą lepsze od prognoz na poziomie 0,1 proc. m/m i 1,0 proc. rok do roku i 0,2 proc. miesiąc do miesiąca i 2,2 proc. rok do roku dla inflacji bazowej. O godz. 16:00 mamy też indeks nastrojów konsumenckich Uniwersytetu Michigan na połowę września – odczyt słabszy od szacowanych 90,8 pkt., a zwłaszcza 89,8 pkt. odnotowanych w końcu sierpnia, zostałby szybko zestawiony z wczorajszymi słabszymi danymi nt. sprzedaży detalicznej... Wpływ na dolara może mieć też polityka – zwłaszcza, jeżeli po weekendzie okaże się, że sondażach zaczyna nieznacznie dominować Donald Trump.
Na układach technicznych koszyków dolara mamy na przestrzeni tygodnia świecę doji, ale to może się jeszcze zmienić – czarna świeca byłaby negatywną zapowiedzią na przyszły tydzień, zwłaszcza w kontekście prawdopodobieństwa obrony linii trendu wzrostowego, rysowanej od dołka z przełomu kwietnia i maja.
W piątek dolar najbardziej zyskuje w relacji z funtem, chociaż trzeba zaznaczyć, że wczoraj wieczorem GBP/USD odrobił część zniżek, a wskazywane wsparcie przy 1,3183 zdało egzamin.
Na niewielkim minusie jest z kolei USD/JPY, co można powiązać z kolejnymi spekulacjami przed przyszłotygodniowym posiedzeniem Banku Japonii (tym razem Wall Street Journal sugeruje, że o konsensus może nie być łatwo). Zresztą para USD/JPY ma spore ryzyko przeceny w kontekście opisywanych przez nas scenariuszy – bardziej ostrożnego, a tym samym deprymującego szanse na grudniową podwyżkę stóp, przekazu ze strony FED w najbliższą środę, a także wyjścia Donalda Trumpa na prowadzenie w sondażach, co mogłoby zwiększyć globalną awersję do ryzyka. Na to wszystko nałożyłby się też brak działań ze strony BOJ (decyzja zapadnie kilkanaście godzin wcześniej, niż FED). Wtedy czekałaby nas trudna obrona wsparcia przy 99,02, jakie stanowi dołek z czerwca b.r. Na razie jednak istotne jest to, czy obroni się rejon 101,20. Opór to okolice 103,38.
Większych zmian nie widać na EUR/USD, który dalej pozostaje w konsolidacji pomiędzy 1,1207, a 1,1284. Dzisiaj mamy nieformalny szczyt państw UE w Bratysławie (bez udziału Wielkiej Brytanii). Teoretycznie bez większego wpływu na rynek, ale gdyby pokazał rosnące podziały i tendencję do zbudowania Unii dwóch prędkości, to nie byłoby to najlepsze w długim terminie. Kluczowy wpływ na zachowanie się tej pary będą mieć dane z USA o godz. 14:30.
Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja kupna bądź sprzedaży papierów wartościowych.
Marek Rogalski