Dolar zyskuje drugi dzień z rzędu
Dolar zyskuje drugi dzień z rzędu
Wczoraj rano mieliśmy wątek amerykańskich blokad nałożonych na chiński koncern telekomunikacyjny ZTE, a późnym wieczorem pojawił się wpis Trumpa, w którym krytycznie podchodził on do zasadności powrotu USA do porozumienia TPP-11 dając do zrozumienia, że korzystniejsze dla amerykańskich interesów byłyby bilateralne umowy handlowe z poszczególnymi krajami.
Tymczasem plotki o TPP, które przy współudziale USA mogłoby stanowić mocną przeciwwagę dla chińskich wpływów na obszarze Azji Wschodniej pojawiły się w końcu tygodnia. Można odnieść wrażenie, że to doradcy Trumpa chcieliby TPP, a nie on sam. Choć z drugiej strony Prezydent musi też wyjść jakoś z twarzą, gdyż to on sam zdecydował na początku 2017 r. o wyjściu z tego porozumienia przez USA.
Wnioski – członkowie TPP-11 musieliby zaoferować nadzwyczaj dobre warunki Amerykanom, aby ci z „łaski” byliby skłonni do niego powrócić. Tyle, czy w biznesie jest miejsce na sentymenty? Można się domyślać, że Chińczycy złożą lepsze propozycje dla forsowanego przez siebie porozumienia RCEP (Regional Comprehensive Economic Partnership), które już zrzesza kluczowe kraje regionu w tym Japonię, Australię, czy Nową Zelandię.... Poniższa grafika dobrze pokazuje o co w tym wszystkim chodzi.
Reasumując, wprawdzie w zeszłym tygodniu można było odnieść wrażenie, że udało się uniknąć eskalacji wojen handlowych (zwłaszcza na linii USA-Chiny), to jednak polityka Białego Domu w tej materii jest dość „skomplikowana” i trudno nawet ocenić, czy i w ogóle USA zaczną negocjować z Chinami. Warto będzie się przyglądać temu, jak będzie ewoluować temat ceł na chińskie produkty z obszaru technologii i telekomunikacji – brak woli do „opóźniania” wprowadzenia ich w życie, będzie sygnałem, że wzajemne relacje pomiędzy obydwoma krajami pozostaną trudne.
Na wykresie koszyka dolara BOSSA USD widać, że amerykańska waluta kontynuuje zapoczątkowane wczoraj odbicie. Na tygodniowym układzie mamy świecę doji z dolnym cieniem, a wsparcie w postaci blisko 7-letniej linii trendu wzrostowego zdało egzamin. W najbliższych dniach kluczowy może okazać się test okolic 76,25 pkt., gdzie przebiega linia trendu spadkowego rysowana od szczytu z przełomu 2016/17 r. Jednak po nałożeniu dodatkowych filtrów wynika, że dopiero złamanie rejonu 76,93 pkt. byłoby mocnym sygnałem do tego, że trend na dolarze zaczyna się odwracać.
We wczorajszym wpisie pisałem, że odbicie dolara może być chwilowe. Aby trend miał się zmienić potrzebne byłoby większe przekonanie rynku, co do tego, że FED w tym roku rzeczywiście mógłby podnieść stopy procentowe 4-razy. Na razie taka możliwość nie jest jeszcze wyceniana. Jednak skoro opublikowane w ostatnich dniach dane wiele w tym obrazie nie zmieniły, to ewentualnym przełomem może być najwcześniej majówka, kiedy to poznamy odczyty kwietniowych indeksów ISM, a przede wszystkim dane Departamentu Pracy. Druga sprawa, to ewentualna słabość walut w kontrze do USD, czyli europejskich (euro i funta), czy też japońskiego jena. Tu teoretycznie pewne argumenty można znaleźć – o czym piszę poniżej - ale jakoś trudno jest z ich realizacją.
W przypadku euro uwagę zwraca utrzymująca się słabość odczytów makro. Tyle, że nie jest ona w stanie stać się pretekstem do przeceny waluty – widać wyraźnie, że pozytywne niespodzianki podbijają euro (casus słów Nowotnego, mimo że zostały później zdementowane), a negatywne co najwyżej je stabilizują. Niemniej kluczowe może okazać się posiedzenie ECB w przyszłym tygodniu (26 kwietnia), zwłaszcza gdyby pozostawiło większe wątpliwości, co do kluczowych terminów zakończenia programu QE, oraz pierwszej podwyżki stóp procentowych, jakie są obecnie szacowane przez rynek.
Technicznie na układzie EUR/USD mamy ważny dzień – testujemy dolne ograniczenie przyspieszonego, krótkoterminowego kanału. Jego złamanie będzie sygnałem, że rynek wchodzi w konsolidację 1,2295-1,2400 do czasu przyszłotygodniowego posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego.
Co do funta to kluczowym wątkiem nadal pozostają oczekiwania związane z podwyżką stóp przez Bank Anglii w dniu 10 maja, oraz to, czy w tym roku będzie można ewentualnie mówić o dwóch posunięciach. Wycena na maj nadal nie przekracza 70 proc., a do końca roku szacowana jest średnio 1 i 1/4 podwyżki, czyli nie jest to aż tak „jastrzębio”. Ostatnie dane, zwłaszcza dzisiejszy odczyt inflacji CPI nie dodają punktów funtowi. Dodatkowym czynnikiem ryzyka może być też wątek Brexitu – dzisiaj w parlamencie ma być głosowana ustawa nt. przyszłych relacji z UE w temacie dostępu do wolnego rynku, która wcale nie musi pójść po myśli rządu premier May. Dodatkowe komplikacje polityczne (pozycja May jest słaba) mogą dawać preteksty do osłabienia funta w najbliższym czasie. Układ GBP/USD zaczyna wyglądać niekorzystnie po tym jak złamany został obszar dawnych szczytów z marca przy 1,4243. Najbliższe istotne wsparcie to rejon 1,41 (linia trendu wzrostowego oparta o dołek z listopada ub.r.
W przypadku USD/JPY perspektywa wyjścia ponad strefę oporu 107,60-108,10 jest jednak trudna i to nie tylko ze względu na układ dziennych wskaźników. Utrzymujące się trudne relacje handlowe USA-Chiny, a także malejące szanse na realny powrót USA do TPP-11 (co rozładowywałoby napięcie w temacie wojen handlowych), mogą z czasem podbijać globalne ryzyko. Powstaje też pytanie o to, co zobaczymy podczas majowego spotkania Trumpa z Kimem – wprawdzie Mike Pompeo powinien dobrze wybadać grunt, na co rzeczywiście może zgodzić się reżim w kwestii rozbrojenia – ale warto pamiętać, że obaj panowie słyną z nieraz dość emocjonalnych zachowań. Istotne dla jena będą też kwestie ewentualnych zmian w rządzie (najpewniej do wakacji zobaczymy jego wyraźną przebudowę), co może zwiększyć obawy dotyczące kontynuacji linii Abenomiki, która zakładała też ultra-luźne podejście Banku Japonii.
Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja kupna bądź sprzedaży papierów wartościowych.
Marek Rogalski